Kiedy chodziłam do szkoły wymagano od nas, aby z każdego przedmiotu mieć najlepsze oceny. Nikt nie powiedział nam,że nie musimy być dobrzy we wszystkim. Oczekiwano, że każdy przedmiot będzie dla nas jednakowo ważny. Jak teraz o tym myślę, to stwierdzam, że to było zupełnie bez sensu. Uczyliśmy się dla ocen, dla nauczycieli dla rodziców. A gdzie my w tym wszystkim? Nikt nam nie powiedział ćwicz się i rozwijaj to, w czym jesteś dobry. W tym, co Tobie łatwo przychodzi. Bez sensu wysyłano nas na korepetycje czy zajęcia dodatkowe. Nikt im nie powiedział, że to normalne, że ludzie się różnią. Że jedni są dobrzy w liczeniu, inni w pisaniu, a jeszcze inni w sporcie i w śpiewaniu. Zamiast doceniać nasze umiejętności skupiano się na wytykaniu nam błędów i zmuszaniu do ich naprawiania. Dziś już wiem, że to nie było dobre. Wiem i mogę Wam tą wiedzę przekazać. A wy bądźcie wyrozumiali dla swoich dzieci i przekażcie im to. Niech nie tracą swojego czasu i życia na bycie lepszym w matematyce, ortografii, historii czy fizyce. Niech zaliczają te przedmioty na minimum. Niech skupią swoją uwagę na doskonaleniu tego, w czym są dobrzy i co im łatwo przychodzi. A zobaczycie jaki będzie skutek. Dodatkowy bonus to mniej stresu i szczęśliwsze życie. A co za tym idzie pozytywne nastawienie do świata i ludzi oraz miłość do rodziców, którzy mają mądrość i myślą samodzielnie. Pozwólcie im, aby odkryły kim są i co ich interesuje. Nie zagłuszajcie ich wewnętrznego głosu, który dokładnie wie, co jest dla nich dobre…